O autorze

Zaczęło się 4 dekady temu, kiedy w domu pojawił się „Gumiak”. O Internecie nikt jeszcze wtedy nie słyszał, a dostęp do wiedzy technicznej ograniczał się do „Młodego Technika” i – nieco później – „Bajtka”. Była jakaś książka o BASIC-u i przede wszystkim ojciec, który zapoczątkował całą tę pasję. Nie tylko przyniósł do domu ZX Spectrum, ale też pokazał oscyloskop i multimetr, otwierając drzwi do świata elektroniki.

Był to czas po erze kart perforowanych, których nie było już dane poznać, ale jeszcze przed boomem na Atari i Commodore – może właśnie to sprzyjało pierwszym krokom w programowaniu. Jasne, że się grało – niejedna noc minęła przy Quake’u czy Heroes III – ale mimo wszystko to pisanie kodu wygrywało z grami.

Kiedy na stole w kuchni stanął pierwszy PC’et – jeszcze ten z dyskietkami 5’25 – to do programowania w BASIC-u doszedł Pascal, a potem C.

Z tym C to w ogóle ciekawa sprawa była. Z przyjacielem z ławki – Adamem – mieliśmy jechać na zawody programistyczne na Politechnikę Wrocławską. Do wyboru był Pascal lub C.

Słuchaj, Pascal’a już znamy. Wybierzmy C. Mamy dwa tygodnie – damy radę.

Sukcesu nie było, ale przynajmniej liznęliśmy C 😉

To był czas, kiedy Internet jeszcze nie był powszechny, ale już się o nim słyszało. Mój ojciec załatwił „call-back”, ojciec Adama zorganizował wejście do pracowni na FUW’ie z komputerami z dostępem do sieci. Niewiele później zainstalowałem sobie pierwszego Linux’a.

Pamiętam, pierwsze kroki w tak zwanym offensive security, to poważny głoś ojca w słuchawce telefonicznej nakazujący przyjazd do Cendtrum Badawczego-Rozwojowego Telekomunikacji Polskiej, bo jakas afera jest. Nie dopytywałem, bo lubiłem jeździć do niego do pracy, zapakowałem się w tramwaj i po niespełna godzinie wylądowałem w gabinecie pana dyrektora.

Opowiedz mi, poproszę, młody człowieku, jak dziś spędziłeś dzień.

Bardzo przyjaźnie zapytał pan dyrektor, a ja z rozbrajającą szczerością nastolatka odpowiedziałem:

No w szkole byłem, proszę pana. Potem coś na komputerze porobiłem , ale krótko, bo mi Internet przestał działać. Więc poszedłem z kolegami na rower, a potem w domu to mój tata zadzwonił i kazał przyjechać.

Pan dyrektor szybko wyprowadził mnie z błędu, że Internet przestał działaś sam z siebie i wyjaśnił, że skanowanie portów instytucji państwowych, to nie jest najlepszy pomysł i że „call-back” nie będzie działał, jeśli podobna sytuacja się powtórzy.

Pierwsza praca – marzenie: Radio Warszawa.
Jak? Podomnie chyba, jak teraz – młody człowiek, puste CV i pytania, jak robić zawodowo, co się pragnie.
Z pomocą przyszedł Internet. Wysłałem maila do wszystkich redaktorów, wszystkich rozgłośni radiowych, których znalazłem w sieci i napisałem coś na kształt:

Dzień dobry, nie mam jeszcze doświadczenia, ale bardzo chciałbym pracować w radiu. Czy jest szansa na jakieś praktyki? Znam sie troche na komputerach.

Dość szybko zaczęły przychodzić odpowiedzi. Kilka dni później i przez kilka następnych lat w radiowym newsroomie spędzałem większą część życia.

Komputerowa paska jedak okazała się silniejsza i zrządzeniem losu nawet się nie obejżałem, jak realizowałem projekty integracji systemów dla banków, firm medycznych, telefonii komórkowej, mediów i wielu innych.

Od prawie dekady blisko związany jestem z bezpieczeństwem IT.

Wszystkie te doświadczenia połączone z pasją do intormatyki i ciekawością świata pozwalają skutecznie, ale przede wszystkim z przyjemnością rozwiązywać problemy IT dla moich klientów.

The Structor
Informatyk z zawodu i z zamiłowania

(albo na odwrót)

Przewiń na górę